„Słuchając się nawzajem” – Marta Konieczna dla „Ruchu Muzycznego” o jubileuszu Zygmunta Krauze

Słuchając się nawzajem

Zygmunt Krauze ma dorobek wartościowy zarówno dla sal koncertowych, jak i dla galerii sztuki. W swej artystycznej drodze często zbliżał te przestrzenie, więc i jubileusz 85 urodzin musiał świętować w gmachach z obu tych światów. W Łodzi, w której – co zawsze podkreśla – dorastał i nauczył się muzyki, filharmonia oraz Muzeum Sztuki przygotowały dwa wieczory z jego twórczością

Zygmunt Krauze i Paweł Przytocki, Filharmonia Łódzka, 15.09.2023, fot. Dariusz Kulesza/FŁ

Zygmunt Krauze i Paweł Przytocki, Filharmonia Łódzka, 15.09.2023, fot. Dariusz Kulesza/FŁ

Znających działalność profesora łódzkiej Akademii Muzycznej to nie zdziwi, ale podkreślmy, że na obu koncertach był obecny jako nie tylko kompozytor, lecz także wykonawca. Jubileusz nie oznaczał dla niego zadumy w fotelu widowni, ale kolejną aktywność artystyczną, których w grafiku artysty nie brakuje. Z orkiestrą Filharmonii Łódzkiej pod batutą Pawła Przytockiego wykonał swój II Koncert fortepianowy, czteroczęściową odę do „świętych miejsc sztuki”.

Koncert ten lubię szczególnie, bo zawiera, według mnie, najważniejsze przymioty jego twórczości: beznapięciowe, barwowe woale przecinane zrywami melodycznymi o ludowym lub pozaeuropejskim posmaku (w obu typach wypowiedzi bardzo dobrze wypadła orkiestra, zwłaszcza w części drugiej).

Utwór stał się znamiennie performatywny, gdy w części trzeciej Krauze włożył do gry białe rękawiczki. Nastąpiło wówczas piękne skupienie i mam wrażenie, że właśnie wtedy filharmonicy i filharmoniczki odebrali z brzmieniowego roju trochę nonszalancji na resztę wieczoru. Przydała się ona w prezentowanej po przerwie Ósmej Dvořáka – wykonanej głośno, majestatycznie i w szybkich tempach. Wydarzenie otworzyła zaś Sinfonietta Pawła Kleckiego, poprowadzona lekko, z najciekawszym wyrazowo finałem z wariacjami. Również ta pozycja była obecna w programie z ważnych, świątecznych powodów, gdyż Klecki, kompozytor i dyrygent urodzony w Łodzi, obchodzi w rodzinnym mieście swój rok.

Koncert „De ira, de dolore”, Muzeum Pałac Herbsta w Łodzi, 17.09.2023, fot. Muzeum Sztuki w Łodzi

Koncert „De ira, de dolore”, Muzeum Pałac Herbsta w Łodzi, 17.09.2023, fot. Muzeum Sztuki w Łodzi

Dwa dni później, w kameralnej atmosferze pałacu Herbsta, koncert już w całości poświęcono jubilatowi, pokazano też wystawę jego partytur i korespondencji. Tytuł – „De ira, de dolore” – wydarzenie dzieliło z wykonaną tego wieczoru kompozycją napisaną dla Spółdzielni Muzycznej. Utwór jest kolejnym przykładem skłonności twórcy do artystycznego reagowania na bieżące wydarzenia, tym razem – wojnę w Ukrainie. Język muzyczny czerpie z folkloru Rusi Czerwonej, przez stulecia zamieszkiwanej przez różne narody, ale łączy go z warstwą elektroniczną przygotowaną we współpracy z byłym studentem autora, Wojciechem Błażejczykiem. Najwyrazistszy pozostał jednak fortepian, przy którym znów zasiadł sam Krauze. Dobrze wyczuł tembr Spółdzielni, tego dnia w klasyczniejszym wydaniu. Na niekonwencjonalne występy przyszedł moment w One Piano Eight Hands. Czworo wykonawców, ubranych w kurtki, czapki i szaliki, zasiadło do rozstrojonego pianina – znaku rozpoznawczego kompozytora. Szczególnie spodobało mi się w zaproponowanym na koniec Poemacie Apollinaire’a, gdy fakturowo ścierało się z fortepianem oraz syntezatorem. W tym przypadku Krauze znów przemówił, deklamując podczas gry Prześliczną rudowłosą poety. Znakomicie porozumiewał się z zespołem pod względem wykonawczym. Koncert otworzyła zresztą pełna wigoru improwizacja. Perliste przebiegi w wysokim rejestrze fortepianu oraz okrzyki, głównie samego profesora, kontrapunktowały z glissandującymi, porywistymi partiami reszty grupy. Wyjątkowo ciekawie dialogowały sekcja dęta oraz perkusja.

Gdzie umieścić dorobek jubilata? Ja chciałabym z pewnością na jakimś piedestale (metaforycznym i dosłownym), ale wiem, że to artysta, który woli być blisko ludzi i spraw, które ich dotykają.

Pisanie nowych utworów w reakcji na bieżące wydarzenia, w dodatku przeznaczonych dla młodych zespołów, to jedno. A drugie, że koncerty, zamiast gal, okazały się pozbawionymi pompy spotkaniami z muzyką i nim samym. Dla mnie nic nie wyraża postawy kompozytora lepiej niż jego słowa przekazane orkiestrze i publiczności łódzkiej filharmonii znad otrzymanych upominków – życzenia dla nas, ale i dla siebie – by słuchać się nawzajem.

 

Autorka: Marta Konieczna („Glissando”)

 

ŹRÓDŁO: RUCH MUZYCZNY